9 maja 2019

Gawęda o świecie minionym





Weronika Gogola "Po trochu". Książka została wydana przez wydawnictwo Książkowe Klimaty w 2017 i jest debiutem autorki. Rytm powieści wyznacza tekst pieśni żałobnej "Żegnam cię, mój świecie wesoły". Dwanaście rozdziałów zostało wpisanych w dwanaście godzin czuwania przy zmarłym, nawiązując do rzadko już spotykanej tradycji ludowej - czuwania przy zmarłym.

Miejscem osadzenia historii jest podkarpacka wieś Olszyny, opowiadaczem-gawędziarzem jest sama autorka, która pozwala nam zajrzeć w swój pełen energii i życia nastoletni czas, ale jednocześnie zaglądamy w czas naznaczony odchodzeniem – śmiercią i próbą jej oswojenia, pogodzenia się z jej nieuchronnością. To rzecz "o stratach, które przygotowują nas na kolejne odejścia".
Bohaterami tego czasu jest najbliższa rodzina narratorki, ale równocześnie jest to prawie cała społeczność Olszyn. Wszyscy się znają, są bliższą lub dalszą rodziną, to wujkowie, ciotki, kuzyni. "Najlepsze historie z życia zawsze opowiada się po trochu, po kawałku". Tak też "układa się" się ta historia, kawałeczek po kawałku, jak snucie gawędy, "ktoś coś zapamiętał i z tej pamięci rodzą się najpiękniejsze opowieści".
W perspektywie 12 godzin zamyka się pewien konkretny "świat miniony".
W pierwszą godzinę wprowadza nas bicie dzwonów w przedostatniej godzinie jedenastej - najbardziej zapada nam w pamięć wspomnienie brzęku sprzączki przy sandałach. W tej godzinie odchodzi tata narratorki-gawędziarki.
Dwunasta godzina to godzina odejścia, przeminięcia, śmierci. Ta godzina nie jest zapełniona historią, pożegnaniem się z jakimś "czasem minionym".
Pozostałe 9 godzin jest wypełnione po brzegi. Każda z godzin dopełnia się wspomnieniami, strzępkami różnych historii, zapachami i smakami "śmierdzieć pożarem", "pachnieć wiatrem", "pachniało podsmażanymi na smalcu ziemniakami", "pachniał jak każdy taki ser trochę jej domem, a trochę babcią Klimcią", "pachną wódką i tytoniem, no i oborą", "zapach wosku mieszał się z zapachem perfum i tytoniu". Ale przede wszystkim te godziny wypełnione są ludźmi, wujkami, ciociami, dziadkami, babciami, kuzynami. W każdej godzinie "coś się kończy", "ktoś odchodzi", zamyka się jakiś "czas miniony".
"Po trochu" jest oddaniem szacunku dla prostego, zwyczajnego życia na wsi w latach osiemdziesiątych, życia blisko ludzi, zwierząt, natury.
To historia napisana "surowym" językiem, bez upiększeń, często dosadnie, ale za to można ją porównać do smaku pajdy wiejskiego chleba z prawdziwym masłem, posypanego solą, która wyostrza jej smak.

                   Ag.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz