25 września 2018

Wydeptując własną ścieżkę








Joanna Concejo – Kiedy dojrzeją porzeczki

Skojarzenie, jakie nasunęło mi się na myśl, sięgając po pierwszą wydaną w Polsce autorską książkę ilustratorki Joanny Concejo „Kiedy dojrzeją porzeczki”, to, że ma „część” wspólną ze „Zgubioną duszą” Olgi Tokarczuk - jest nią ukryty za słowem „kiedy” niewidoczny i prawie nieuchwytny bohater – czas.
Książka została wydana w zeszłym roku w wydawnictwie WOLNO. Już sama nazwa wydawnictwa sugeruje nam, jak mamy ją czytać – wolno, uważnie, zastanawiając się, zamyślając. Idąc za wskazówką autorki - „to książka bardzo osobista i każdy powinien w niej wydeptać własna ścieżkę” - postanowiłam, że i ja spróbuję wydeptać swoją.
Książka ma nietypowy format 24 cm x 14 cm i formę – picture book - książka obrazowa.
Utkana” jest z dużą starannością ze strzępków znikających wspomnień, kryjących się pod stłumionymi kolorami ilustracji, szkiców – drobnych przedmiotów, motywów natury – pól, drzew, łąk,  ptaków, drobnych zapisków właściwie pojedynczych słów, mgieł, wiatru, ale i ciszy, spokoju – to jej „osnowa”. „Wątek”, główną nić, stanowi tu historia Henryka. Spotykamy go u schyłku życia, kiedy najbardziej intensywny czas ma już za sobą. Poznajemy jego najbliższe otoczenie – dom, w którym mieszka sam. Zauważamy, że codzienne czynności sprawiają mu coraz więcej trudu, potrzebuje na nie coraz więcej czasu. Widzimy, jak zamyśla się na widok z okna. Jak zauważa, że pomału kończy się lato i czuć chłód w powietrzu. Dowiadujemy się, że lubi spokój i kocha swój ogród i że kochał też osobę, która odeszła. Co jakiś czas, trzymając w ręku kluczyk, wybiera się w drogę do skrzynki na listy z nadzieją, że będzie w końcu w niej list... Listu nie ma, a kluczyk pewnego razu wyślizguje się z ręki Henryka, lecz on nawet nie próbuje go zatrzymać.
Wraca, „opiera plecy o ciepłe od słońca deski swojego domu i ze spokojem zanurza ręce w kocim futrze”.
Każdy skrawek, najdrobniejszy szczegół ilustracji, odcień koloru nie jest tu jednoznaczny – odkrywa przed nami naszą „ścieżkę”, po której jak po nitce możemy dotrzeć do naszego kłębka, po to, by utkać z niego naszą historię, w której, tak jak w historii Henryka, nieunikniony będzie czas.
W czasie „kryje” się wszystko - całe nasze życie.
Niepowtarzalny klimat,jaki tu panuje, wytworzył się dzięki charakterystycznym dla Joanny Concejo ilustracjom z pogranicza snu, dozowanych ilością, wielkością i kolorem. Nawet intensywność koloru czcionki, stopniowo coraz jaśniejsza, zanikająca, przyczynia się do wrażenia ulotności, zanikania tej historii, jakby została spisana w ostatniej chwili.
Książkę „otwierają” i „zamykają” obrazy wypełniające okładkę: na początku postać starszego człowieka tulącego się do kota, którym towarzyszą spokój, cisza i zgoda na to, co przynosi czas, a na końcu widok polnej drogi pośród łąki i bezkresu nieba, którym towarzyszą przestrzeń i wiatr.
Ja odnalazłam tu swoją ścieżkę pośród pól i łąk, wśród promieni letniego słońca, w powiewie wiatru, w kroplach deszczu, w mruczeniu kota i w miękkości jego futra, czekając spokojnie – kiedy dojrzeją porzeczki. Podobno.... wszystko ma swój czas.


Ag.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz