3 kwietnia 2020

"Szafa" Olgi Tokarczuk.




Dlaczego akurat opowiadanie Olgi Tokarczuk?
Wiedziałam, że jej książki to "wyzwanie intelektualne"      i bałam się, że powieść mnie pokona, stąd wybór krótszej formy. Wybrałam zbiór trzech opowiadań wydanych pod wspólnym tytułem "Szafa".
Jako dziecko często spędzałam wakacje u babci na wsi w starym domu. Bardzo lubiłam ten czas i ten dom - zawsze  dla mnie przyjazny i życzliwy. Najfajniejszym miejscem do zabawy był wtedy strych, gdzie stała olbrzymia stara szafa, skrywająca w sobie "skarby", stare ubrania, buty, niepotrzebne nikomu już rzeczy. Czas mijał, dom się zmieniał; podczas kolejnego remontu nie znaleziono miejsca dla szafy. Moja babcia pamiętała, że lubiłam tę szafę i uratowała dla mnie jej "kawałek" - tłoczoną drewnianą gałkę z zamkiem; stoi teraz u mnie ta cząstka na honorowym miejscu.
Przypomniałam sobie ten czas i tę szafę, czytając opowiadanie Olgi Tokarczuk "Szafa". Poznajemy w nim parę bohaterów, małżeństwo, które kupuje do swojego  "nowego"  starego mieszkania starą szafę: „miała dwoje drzwi ozdobionych roślinnym ornamentem a trzecie były przeszklone”. Zastanawiają się, czy będzie pasowała do pozostałych mebli. Nocą szafa śni się kobiecie i od tego momentu patrzy ona na nią inaczej, nie tylko jak na mebel, zwykłą rzecz.
"Szafa" Olgi Tokarczuk to dla mnie "czas", "przestrzeń", pewien rodzaj "przejścia", "stan ducha".
"Przestrzeń "- absolutnej ciszy, "w której wszystko jest zawieszone jak dekoracje na wystawach sklepów", cisza dająca szczęście, "ponieważ byliśmy wszędzie nieobecni". Przestrzeń, gdzie zacierają się wszelkie granice, np. pomiędzy tym, co męskie, a co kobiece, czy coś jest gładkie czy chropowate, dalekie czy bliskie, obce czy swojskie, gdzie nie ma znaczenia, jaka jest pora dnia, pora roku czy rok, zawsze jest "aksamitnie" i można "karmić się własnym oddechem". "Czas", który - "jest obcy a jednak coś przypomina ", coś tak znajomego, tak bliskiego.
To "Przejście" do innej czasoprzestrzeni, lepszej od otaczającej nas rzeczywistości.
Teraz na moją szafę z dzieciństwa spojrzałam inaczej, nie tylko jak na piękny stary mebel, w którym mogłam odkryć "skarby" i który zawsze będzie mi się kojarzył z babcią i "tamtym czasem", ale jak na "przejście" do innego duchowego wymiaru, czasu absolutnego szczęścia i harmonii ". Zostało mi jednak wspomnienie, którego nikt nie może mi wydrzeć", nawiązując przy okazji do poruszającej baśni Andersena o Imbryku, o której wspomina Olga Tokarczuk w Czułym narratorze.
To wspomnienie zawieszone gdzieś w mojej pamięci jest dla mnie jak ubranie ściągnięte z wieszaka wyciągniętego z głębi szafy, trochę zapomniane i na nowo odkryte. Nakładam je i wiem, że zawsze będę się w nim dobrze czuła.
Pisałam ten tekst dużo wcześniej przed tym, co dzieje się teraz na świecie i co dotyczy każdego z nas. Przed czasem strasznej niepewności, przed czasem koronawirusa (covid-19). Chciałabym, żeby ten czas już minął, żebym mogła odłożyć to wspomnienie na jednym z wieszaków i "zawiesić" go głęboko w szafie. I nawet kiedy przypadkowo kiedyś na nie trafię to... zastanowi mnie ono i zasmuci.

                          Ag.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz