Dlaczego akurat opowiadanie Olgi
Tokarczuk?
Wiedziałam, że jej książki to
"wyzwanie intelektualne" i bałam się, że powieść mnie pokona, stąd
wybór krótszej formy. Wybrałam zbiór trzech opowiadań wydanych pod wspólnym tytułem
"Szafa".
Jako dziecko często spędzałam
wakacje u babci na wsi w starym domu. Bardzo lubiłam ten
czas i ten dom - zawsze dla mnie przyjazny i życzliwy. Najfajniejszym
miejscem do zabawy był wtedy strych, gdzie stała olbrzymia stara szafa,
skrywająca w sobie "skarby", stare ubrania, buty, niepotrzebne nikomu
już rzeczy. Czas mijał, dom się zmieniał; podczas kolejnego remontu nie
znaleziono miejsca dla szafy. Moja babcia pamiętała, że lubiłam tę szafę i uratowała dla mnie jej
"kawałek" - tłoczoną drewnianą gałkę z zamkiem; stoi teraz u mnie ta
cząstka na honorowym miejscu.
Przypomniałam
sobie ten czas i tę szafę, czytając opowiadanie Olgi Tokarczuk
"Szafa". Poznajemy w nim parę bohaterów, małżeństwo, które kupuje do
swojego "nowego" starego mieszkania starą szafę: „miała
dwoje drzwi ozdobionych roślinnym ornamentem a trzecie były przeszklone”.
Zastanawiają się, czy będzie pasowała do pozostałych mebli. Nocą szafa
śni się kobiecie i od tego momentu patrzy ona na nią inaczej, nie tylko jak na
mebel, zwykłą rzecz.
"Szafa"
Olgi Tokarczuk to dla mnie "czas", "przestrzeń", pewien
rodzaj "przejścia", "stan ducha".
"Przestrzeń
"- absolutnej ciszy, "w której wszystko jest zawieszone jak dekoracje
na wystawach sklepów", cisza dająca szczęście, "ponieważ byliśmy
wszędzie nieobecni". Przestrzeń, gdzie zacierają się wszelkie granice, np.
pomiędzy tym, co męskie, a co kobiece, czy coś jest gładkie czy chropowate,
dalekie czy bliskie, obce czy swojskie, gdzie nie ma znaczenia, jaka jest pora
dnia, pora roku czy rok, zawsze jest "aksamitnie" i można "karmić
się własnym oddechem". "Czas", który - "jest obcy a jednak
coś przypomina ", coś tak znajomego, tak bliskiego.
To
"Przejście" do innej czasoprzestrzeni, lepszej od otaczającej nas
rzeczywistości.
Teraz na
moją szafę z dzieciństwa spojrzałam inaczej, nie tylko jak na piękny stary
mebel, w którym mogłam odkryć "skarby" i który zawsze będzie mi się
kojarzył z babcią i "tamtym czasem", ale jak na "przejście"
do innego duchowego wymiaru, czasu absolutnego szczęścia i harmonii ". Zostało
mi jednak wspomnienie, którego nikt nie może mi wydrzeć", nawiązując przy okazji do
poruszającej baśni Andersena o Imbryku, o której wspomina Olga Tokarczuk w
Czułym narratorze.
To wspomnienie
zawieszone gdzieś w mojej pamięci jest dla mnie jak ubranie ściągnięte z
wieszaka wyciągniętego z głębi szafy, trochę zapomniane i na nowo odkryte.
Nakładam je i wiem, że zawsze będę się w nim dobrze czuła.
Pisałam ten
tekst dużo wcześniej przed tym, co dzieje się teraz na świecie i co dotyczy
każdego z nas. Przed czasem strasznej niepewności, przed czasem koronawirusa
(covid-19). Chciałabym, żeby ten czas już minął, żebym mogła odłożyć to wspomnienie
na jednym z wieszaków i "zawiesić" go głęboko w szafie. I nawet kiedy
przypadkowo kiedyś na nie trafię to... zastanowi mnie ono i zasmuci.
Ag.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz