Co myśmy najlepszego wymyślili? –
zdawały się mówić nasze twarze za pięć piąta w ostatni dzień
lipca. Cała nasza wypożyczalnia w gałęziach, drzewach, roślinach.
Czuć było lasem. Okna zasłonięte, mrok, płonące świece.
Zakończyliśmy niedawno instalację naszego leśnego sklepu, gdzie
można będzie nabyć dziwne napoje oraz robale maści wszelakiej. A
wszystko to i tak jest normalniejsze od naszego wyglądu – kolorowe
peruki, powłóczyste szaty i jedna osoba w stroju dziada z krzywą
gębą w wełnianych skarpetach i mokrym sztormiaku.
Sztormiak ów wyglądał jakby był
oblany wodą, a to był ściekający z twarzy pot, bo oddychać się
w tym nie dało, zwłaszcza w jeden z najgorętszych dni tego lata.
Przebraliśmy się.
Escape Room dla dzieci.
Trochę opóźnienia, bo niektórych
zapisanych brak. Wreszcie zapraszamy do środka, dziad zamyka drzwi,
zaczynamy…
Taką to atrakcję zaproponowaliśmy w
ramach „Wakacji z biblioteką”. Dzieci musiały rozwiązać
szereg zadań, aby móc wyjść z wypożyczalni… przepraszam, z
Baśnioboru. Do wykonania było wiele zadań – na
spostrzegawczość, zręczność, szybkość, wiedzę. Było też
próbowanie osobliwych potraw leśnych. Dzieciaki uporały się z
każdym z zadań i nie zgubiły się ani razu bo przez mroczny
Basniobór prowadziły ich specjalne mapy wykonane przez pomocne
Wiedźmy.
Wszystko po to, aby na koniec zdobyć
klucz, zanieść go Borowemu Dziadowi, który… jeszcze coś tam
porzęził i wreszcie wypuścił z Escape Roomu uczestników naszej
gry, ale oni… chyba wcale nie chcieli stąd wychodzić!
Czekamy na informacje zwrotne – jak
było? Jak się podobało? Jedna z takich wiadomości przyszła dość
szybko.
Grupka dzieci schodzi na dziedziniec,
aby poczekać tam na rodziców. Widząc ich nadchodzących mówią:
„O, są rodzice… Mamo! Tato! Wiecie jak było super!!!”
Wyszło bardzo dobrze. A i dziad
wypocił dobre 5 kilogramów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz