Zawsze się
zastanawiałam, dlaczego mam taką „dziurawą” pamięć, dlaczego
mam wszędzie pełno karteczek „żeby pamiętać”, dlaczego nie
lubię cyfr. a bardzo lubię starą architekturę i jej detale,
dlaczego lewa strona i prawa to dla mnie to samo, dlaczego jestem
taka, jaka jestem.
Okazuje się, że za to,
co nas definiuje, odpowiedzialny jest mózg; to dość oczywiste, ale
kierować się w życiu sercem czy rozumem, co mnie zawsze
zastanawiało, to już nie jest takie jednoznaczne.
Dlaczego sięgnęłam
akurat po tę książkę? Normalnie, o działaniu mózgu z własnej
nieprzymuszonej woli nie chciałabym czytać, to raczej trudny temat,
straszący tajemniczymi terminami medycznymi. Moją uwagę zwróciła
grafika na okładce - ciekawa - mózg jako labirynt, a na jego
początku – człowiek. Przeglądając ją w księgarni, zerknęłam
na pierwszy rozdział. Czytam: „starożytni Egipcjanie,
mumifikując swoich władców, z sercem obchodzili się wyjątkowo
delikatnie, mózg natomiast wyrzucali, stawał się odpadem”; i
dalej: „Arystoteles twierdził, że siedziba duszy jest w sercu, a
nie w mózgu”. Już wiedziałam, że nie odłożę tej książki na
bok, wzbudziła moją ciekawość.
Kaja Nordengen udowadnia,
że to jednak „mózg rządzi”. Książka została wydana przez
wydawnictwo Marginesy w tym roku. Ważna jest w niej przedmowa
autorstwa laureatki nagrody Nobla May-Britt Moser, norweskiej
psycholog, badaczki mózgu. Wskazuje ona, że książka jest
wprowadzeniem do najnowszych wyników badań nad mózgiem, ponadto
„wywołuje u człowieka taki rodzaj entuzjazmu, jaki pobudza do
działania zarówno dziwiące się wszystkiemu dziecko, jak i
doświadczonego naukowca”. Zaznacza, że naukowcy badający obecnie
mózg powinni „patrzeć” szerzej także na jego relacje z
ciałem, genami i środowiskiem.
Trzynaście rozdziałów
książki to jak trzynaście zakamarków w labiryncie, każdy
przyczynia się do tego, że chcemy zerknąć, co jest za następnym
i następnym, pomału zmierzając do wyjścia i próby zrozumienia
tego najbardziej zagadkowego narządu naszego ciała.
Nordengen, z
wykształcenia lekarz neurolog, prowadzi czytelnika w niezwykle
zajmujący i ujmujący sposób przez ten labirynt wiedzy, w którym
ani przez chwilę nie czujemy się zagubieni, cały czas podtrzymuje
naszą ciekawość.
Prowadzi nas od
„rewolucji w ewolucji”, do której przyczyniła się kora mózgowa
powodująca, że nasz mózg przypomina owoc orzecha włoskiego
naszpikowany mnóstwem komórek nerwowych co decyduje o „jakości”
naszego mózgu, do jego powiększania się, co z kolei powoduje, że
jego wielkość, to nie wszystko. Albert Einstein, mimo że odkrył
teorię względności, miał mózg o 20 % mniejszy od przeciętnego,
a stegozaur, potężny
dinozaur ważący około 5 ton, posiadał mózg ważący 80 gramów
- „był wielkości cytryny”. „IQ się jednak mierzy, a nie
waży”.
Pomimo
ewolucji okazuje się, że byliśmy nowocześni już 40 tysięcy lat
temu, potrafiliśmy myśleć abstrakcyjnie czy symbolicznie –
tworząc sztukę, piramidy składające się z 2,3 miliona bloków o
ciężarze bloku 2,5 tony i tak idealnie sześcienne, że różnica
w długości boków wynosi 0,1 % . I nie tylko nasza siła fizyczna
przyczyniła się do ich wznoszenia, ale przede wszystkim mózg i
sztuka inżynierska. W naszym mózgu jest miejsce na wszystko.
Nie
jesteśmy „silniejsi lecz bystrzejsi”, mamy poczucie humoru,
posługujemy się mową, potrafimy użyć „wyrafinowanych narzędzi”
by napisać sztukę, tworzymy muzykę.
Kolejny,
niestety mroczny zakamarek labiryntu, to „psucie” się mózgu;
stąd demencja, choroba Alzheimera, schizofrenia, napady lęku,
depresja i daleka droga, by wyjść z tego zakamarku.
Jednak
można. Vincent van Gogh namalował część swoich najbardziej
znanych obrazów przybywając w szpitalu psychiatrycznym, a bez lęków
Muncha nigdy nie powstałby niesamowity obraz „Krzyk”,
nie poznalibyśmy historii Rain
Mena z genialną rolą Dustina
Hoffmana. Opowiada on prawdziwą historię człowieka, któremu
brakowało podstawowych umiejętności, a miał genialną pamięć.
Czytał dwie strony jednocześnie, jedną jednym okiem, drugą
drugim, zapamiętywał każdy szczegół. Znał na pamięć 12
tysięcy książek ! Ten niesamowity człowiek nazywał się Kim Peek
i chorował na zaburzenie mózgu określane mianem zespołu
sawanta. Jak podaje autorka,
obecnie na świecie jest zdiagnozowanych z tym schorzeniem 50 osób.
Moja
„dziurawa pamięć” zapewne dużo zgubi tej wiedzy, ale książkę
mam na półce i zawsze mogę po nią sięgnąć. Oczywiście jest
ona również dostępna w naszej bibliotece.
Zachęcam
do jej przeczytania każdego, kto chce albo próbuje zrozumieć, kim
jesteśmy, co nami kieruje i dlaczego czasami jesteśmy tak bardzo
„ludzcy”, a innym razem tak bardzo „nieludzcy”.
P.S
W piątek „odwiedził” naszą biblioteką przecudnej urody
gość....duża ćma. Jak udało się później ustalić –
wstęgówka pąsówka.
Ciekawe, która część naszego mózgu była wtedy najbardziej
aktywna? :) a może jednak było to serce...
fot.: Kornel Andrzejewski
źródło: www.msw-pttk.org.pl/galeria
Ag.
Ag.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz