6 sierpnia 2018

Mózg czy serce - co nami rządzi?


Zawsze się zastanawiałam, dlaczego mam taką „dziurawą” pamięć, dlaczego mam wszędzie pełno karteczek „żeby pamiętać”, dlaczego nie lubię cyfr. a bardzo lubię starą architekturę i jej detale, dlaczego lewa strona i prawa to dla mnie to samo, dlaczego jestem taka, jaka jestem.
Okazuje się, że za to, co nas definiuje, odpowiedzialny jest mózg; to dość oczywiste, ale kierować się w życiu sercem czy rozumem, co mnie zawsze zastanawiało, to już nie jest takie jednoznaczne.
Dlaczego sięgnęłam akurat po tę książkę? Normalnie, o działaniu mózgu z własnej nieprzymuszonej woli nie chciałabym czytać, to raczej trudny temat, straszący tajemniczymi terminami medycznymi. Moją uwagę zwróciła grafika na okładce - ciekawa - mózg jako labirynt, a na jego początku – człowiek. Przeglądając ją w księgarni, zerknęłam na pierwszy rozdział. Czytam: „starożytni Egipcjanie, mumifikując swoich władców, z sercem obchodzili się wyjątkowo delikatnie, mózg natomiast wyrzucali, stawał się odpadem”; i dalej: „Arystoteles twierdził, że siedziba duszy jest w sercu, a nie w mózgu”. Już wiedziałam, że nie odłożę tej książki na bok, wzbudziła moją ciekawość.
Kaja Nordengen udowadnia, że to jednak „mózg rządzi”. Książka została wydana przez wydawnictwo Marginesy w tym roku. Ważna jest w niej przedmowa autorstwa laureatki nagrody Nobla May-Britt Moser, norweskiej psycholog, badaczki mózgu. Wskazuje ona, że książka jest wprowadzeniem do najnowszych wyników badań nad mózgiem, ponadto „wywołuje u człowieka taki rodzaj entuzjazmu, jaki pobudza do działania zarówno dziwiące się wszystkiemu dziecko, jak i doświadczonego naukowca”. Zaznacza, że naukowcy badający obecnie mózg powinni „patrzeć” szerzej także na jego relacje z ciałem, genami i środowiskiem.
Trzynaście rozdziałów książki to jak trzynaście zakamarków w labiryncie, każdy przyczynia się do tego, że chcemy zerknąć, co jest za następnym i następnym, pomału zmierzając do wyjścia i próby zrozumienia tego najbardziej zagadkowego narządu naszego ciała.
Nordengen, z wykształcenia lekarz neurolog, prowadzi czytelnika w niezwykle zajmujący i ujmujący sposób przez ten labirynt wiedzy, w którym ani przez chwilę nie czujemy się zagubieni, cały czas podtrzymuje naszą ciekawość.
Prowadzi nas od „rewolucji w ewolucji”, do której przyczyniła się kora mózgowa powodująca, że nasz mózg przypomina owoc orzecha włoskiego naszpikowany mnóstwem komórek nerwowych co decyduje o „jakości” naszego mózgu, do jego powiększania się, co z kolei powoduje, że jego wielkość, to nie wszystko. Albert Einstein, mimo że odkrył teorię względności, miał mózg o 20 % mniejszy od przeciętnego, a stegozaur, potężny dinozaur ważący około 5 ton, posiadał mózg ważący 80 gramów - „był wielkości cytryny”. „IQ się jednak mierzy, a nie waży”.
Pomimo ewolucji okazuje się, że byliśmy nowocześni już 40 tysięcy lat temu, potrafiliśmy myśleć abstrakcyjnie czy symbolicznie – tworząc sztukę, piramidy składające się z 2,3 miliona bloków o ciężarze bloku 2,5 tony i tak idealnie sześcienne, że różnica w długości boków wynosi 0,1 % . I nie tylko nasza siła fizyczna przyczyniła się do ich wznoszenia, ale przede wszystkim mózg i sztuka inżynierska. W naszym mózgu jest miejsce na wszystko.
Nie jesteśmy „silniejsi lecz bystrzejsi”, mamy poczucie humoru, posługujemy się mową, potrafimy użyć „wyrafinowanych narzędzi” by napisać sztukę, tworzymy muzykę.
Kolejny, niestety mroczny zakamarek labiryntu, to „psucie” się mózgu; stąd demencja, choroba Alzheimera, schizofrenia, napady lęku, depresja i daleka droga, by wyjść z tego zakamarku.
Jednak można. Vincent van Gogh namalował część swoich najbardziej znanych obrazów przybywając w szpitalu psychiatrycznym, a bez lęków Muncha nigdy nie powstałby niesamowity obraz „Krzyk”, nie poznalibyśmy historii Rain Mena z genialną rolą Dustina Hoffmana. Opowiada on prawdziwą historię człowieka, któremu brakowało podstawowych umiejętności, a miał genialną pamięć. Czytał dwie strony jednocześnie, jedną jednym okiem, drugą drugim, zapamiętywał każdy szczegół. Znał na pamięć 12 tysięcy książek ! Ten niesamowity człowiek nazywał się Kim Peek i chorował na zaburzenie mózgu określane mianem zespołu sawanta. Jak podaje autorka, obecnie na świecie jest zdiagnozowanych z tym schorzeniem 50 osób.

Moja „dziurawa pamięć” zapewne dużo zgubi tej wiedzy, ale książkę mam na półce i zawsze mogę po nią sięgnąć. Oczywiście jest ona również dostępna w naszej bibliotece.
Zachęcam do jej przeczytania każdego, kto chce albo próbuje zrozumieć, kim jesteśmy, co nami kieruje i dlaczego czasami jesteśmy tak bardzo „ludzcy”, a innym razem tak bardzo „nieludzcy”.

P.S W piątek „odwiedził” naszą biblioteką przecudnej urody gość....duża ćma. Jak udało się później ustalić – wstęgówka pąsówka. Ciekawe, która część naszego mózgu była wtedy najbardziej aktywna? :) a może jednak było to serce...


                              fot.: Kornel Andrzejewski





                              źródło: www.msw-pttk.org.pl/galeria

Ag.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz