30 stycznia 2018

"Blizna" Sharon Bolton

Blizna – Sharon Bolton
Sharon Bolton – brytyjska autorka thrillerów psychologicznych i kryminałów. Charakterystyczny styl pełen napięcia i tajemnicy oraz wielopłaszczyznowa intryga nadają książkom autorki szczególny klimat – realizm plus złożone portrety psychologiczne bohaterów jak również nieprzewidywalność akcji. Doskonały kryminał „Ulubione rzeczy” i „Karuzela samobójczyń” zostały wielokrotnie wyróżnione w Wielkiej Brytanii. Powieści Sharon Bolton wydawane są w szesnastu krajach, ponadto są laureatami i finalistami międzynarodowych nagród literackich takich jak: CWAGold Dagger, Barry Award, International Thriller Writer’s Best First Novel, Mary Higgins Clark oraz francuskiej Prix du Polar.
W zbiorach Filii Nr 3 tytuły: „Blizna”, „Karuzela samobójczyń”, „Ulubione rzeczy”, „Zagubieni”, ponadto w Bibliotece na zamku: „Mroczne przepływy Tamizy”.
Blizna – to trzymający w napięciu kryminał, którego akcja toczy się w spokojnej wiosce na południu Anglii. Główna bohaterka to Clara Benning – młoda weterynarz, żyjąca samotnie, wycofana. Powodem jej alienacji jest blizna....na twarzy i w duszy...blizna, z którą żyje od kiedy sięga pamięcią. “Jestem straszliwie nieśmiała, wiecznie rozdrażniona i mam totalną obsesję na swoim punkcie.” „Spokojne” życie Clary zmienia się po wezwaniu do domu sąsiadów – w łóżeczku małego, śpiącego dziecka jest groźny wąż. Sytuację udaje się opanować, jednak Clara zostaje wezwana po raz kolejny, do domu, w którym węży jest już znacznie więcej, a wśród niegroźnych zaskrońców znajduje się najniebezpieczniejszy wąż świata – tajpan. Sytuacja w wiosce dramatycznie się zmienia – panuje atmosfera zagrożenia życia. Pojawiają się nowi bohaterowie – Matt Hoare szef policji i herpetolog Sean North oraz nowe wątki: pożar sprzed lat, kult religijny, śmierć najstarszych mieszkańców wioski, stopniowe pokonywanie przez Clarę własnych wewnętrznych lęków. Klimat się zagęszcza. Węże...przerażające, szybkie i precyzyjne, jak również fascynujące i aksamitne, aż pragnie się dotknąć choć jednego z nich choć jeden raz... Hipnotyzująca powieść!

Sztuka jest podróżą.

Za nami spotkanie z Arturem Kubaszewskim, artystą nieprzeciętnym o wielkim twórczym potencjale i wrażliwości. Jego pasja tworzenia ma swój oddźwięk zarówno w fotografii jak i w instalacjach przestrzennych.
Podczas spotkania można było obejrzeć prezentację multimedialną złożoną z fotografii, jak również zgromadzone na wystawie prace. Ciekawostką dla zebranych były materiały, z których nasz gość montuje swoje instalacje. Jak sam opowiedział poszukuje ich głównie na lokalnych złomowiskach.
Sztuka jest podróżą i każdy może próbować ją odbyć w sobie- powiedział Artur Kubaszewski.

26 stycznia 2018

Pamiętajmy o ogrodach.

Czwartkowy wieczór oczywiście spędziłam w czytelni naszej zamkowej biblioteki -  warto było, bo akurat odbywał się finisaż wystawy poświęconej Johannowi Larassowi -  twórcy ogrodów i parków. Gośćmi specjalnymi byli pracownicy Katedry Architektury Krajobrazu UWM.
Na początek podano zebranym gościom garść informacji o architekturze krajobrazu, można się było dowiedzieć, czym zajmuje się ta dziedzina nauki,  na jakich uczelniach można się w nim kształcić, gdzie absolwenci znajdą zatrudnienie. Zaskoczeniem dla mnie był fakt, że zawód architekta krajobrazu jest bardzo młody- został wpisany na listę zawodów dopiero w 1997 roku.
Zasadniczym, ale i najciekawszym punktem spotkania była prezentacja i omówienie prac Johanna Larassa. Zostawił on po sobie około czterystu planów parków, wszystkie wykonane piórkiem maczanym w czarnym tuszu.
Mistrzostwo! Projekty są tak dekoracyjne, że wyglądałyby znakomicie nawet na mojej domowej ścianie.
Obszarem działania "malarza krajobrazu" były Prusy Wschodnie i Zachodnie drugiej połowy XIX wieku.
Cechą charakterystyczną, ale też i największym walorem jego parków, był system tzw. powiązań widokowych z otaczającymi krajobraz posiadłościami dworskimi, pałacowymi i rolniczymi.
Wiele zaprojektowanych przez Larassa parków możemy obejrzeć w okolicach Ostródy, oczywiście dziś parki te są na ogół zaniedbane i zarośnięte, ale wciąż budzą zachwyt.
Można zwiedzić kompleksy dworsko-parkowe w takich miejscowościach jak: Boże w powiecie mrągowskim, Małdyty, Ponary i Sople w powiecie ostródzkim, Bęsia w powiecie olsztyńskim oraz Piele w powiecie braniewskim.
Myślę, że każdy uczestnik spotkania odczuł pokusę, by zwiedzić te perełki architektury krajobrazu, tym bardziej, że jest to ostatni moment, w którym można jeszcze zaobserwować charakterystyczne piękno prac Johanna Larassa.

Strachy na lachy.

"Pudełko z Guzikami Gwendy" przeczytałam kilka dni temu i jestem zdania, że nie powinna ona ani jednej chwili spędzić nieczytana na bibliotecznym regale.
Od wielu lat jestem wielbicielką prozy Stephena Kinga, nic więc dziwnego, że jego nowa powieść napisana we współpracy z Richardem Chizmarem od razu przyciągnęła moją uwagę.
I nie zawiodłam się.
Gwendy to nieśmiała dwunastolatka zamieszkująca małe amerykańskie miasteczko, która bardzo chciałaby zrzucić zbędne kilogramy, codziennie wspina się więc niebezpiecznymi schodami na szczyt wzgórza. 

Pewnego dnia zaczepia ją tam tajemniczy pan Farris, noszący dziwny, czarny kapelusz. Oddaje on Gwendy pod opiekę tajemnicze pudełko z guzikami. Dziewczynka może bezkarnie podjadać wypadające z niego czekoladki i wydawać srebrne dolarówki, które nigdy się nie kończą. W zamian za opiekę pudełko zapewnia jej sukces we wszystkim czego się podejmie.
Ale są jeszcze guziki.
Wciśnięcie guzika na pudełku może spowodować trzęsienie ziemi w Afryce lub powódź w Australii; jest też czarny guzik, dużo niebezpieczniejszy od pozostałych.
Opieka nad pudełkiem to ogromna odpowiedzialność, o której młoda Gwendy nie może zapomnieć ani na chwilę.
Książkę czyta się jednym tchem, nie sposób się od niej oderwać, a chęć poznania zakończenia przewyższa wszystkie inne doznania. Nie można też czytając, nie zadawać sobie pytań: kim jest pan Farris, jak pudełko wpłynie na losy bohaterki i co ja bym zrobiła, gdyby to mnie pan Farris zaproponował opiekę nad pudełkiem z guzikami w zamian za powodzenie we wszystkich moich przedsięwzięciach?

???

Bardzo gorąco polecam.

Kury, łabędzie biegały wszędzie...

Wczoraj bibliotekę odwiedziła grupa dzieci ze Szkoły Podstawowej nr 3 w Ostródzie. Jak zwykle byliśmy zwarci i gotowi do przyjęcia gości. Na dzieciaki czekały stoliki z materiałami do robienia pracy plastycznej. Tematem zajęć było różnorakie ptactwo, a wiadomość o tym, że każdy uczestnik zajęć stanie się właścicielem unikalnego ptaka sprawiło im ogromną radość. Łabędzie, kury i inne pierzaste stworzenia wykonano przy pomocy folii aluminiowej, taśmy malarskiej i gazet. Podczas zajęć wymieniano się materiałami i toczyła się ożywiona dyskusja rodem z ptasiego gaju.

19 stycznia 2018

Zielone serca w górę!

Idąc do pracy czy szkoły, mijamy je po drodze, często nie zauważając. Ale mamy  to szczęście, że mieszkamy na terenie, gdzie prawie 30 % powierzchni zajmują właśnie one.  A my oddychamy najzdrowszym powietrzem w Polsce, dzięki nim.
O kim mowa?
O drzewach.
Większość z nas rozróżnia podstawowe gatunki drzew, ale czy ktokolwiek się domyślał, że mogą mieć one „sekretne życie”?
Peter Wohlleben -niemiecki leśnik i popularyzator nauki, wydając książkę „Sekretne życie drzew”, przybliża nam  niesamowity, „sekretny” świat życia drzew, który cechuje „niespieszność”.
Drzewa nie są znane z szybkości działania, wszystkie procesy zachodzą w nich bardzo powoli.
Autor w sposób bardzo przystępny oprowadza nas po tym „innym”, bardzo ciekawym świecie.
I tak, m. in  odkryjemy, że drzewa w obrębie jednego gatunku  mogą się porozumiewać – poprzez zapach, ostrzegać o niebezpieczeństwie; że nie wszystkie lubią swoich „sąsiadów”,  ale  potrafią też sobie pomagać np. poprzez grzyby z określonego gatunku w systemie korzeniowym, przesyłać składniki pokarmowe słabszym drzewom ze swojego gatunku.
Wohlleben popiera przekazywaną wiedzę najnowszymi wynikami badań, ale też swoimi obserwacjami. Ujmuje ją w kilkudziesięciu rozdziałach – nie za długich, kilkustronicowych, dzięki czemu łatwiej nam ją przyswoić. W obrębie rozdziałów znajdują się przypisy. Książka ma poręczny format - 21X14 i została wydana przez wydawnictwo „Otwarte” w pięknej edytorskiej szacie. 
Zdecydowanie jest to książka zarówno dla dorosłych jak i dla młodzieży, dla każdego kto ma „zielone serce”, cytując za Mają Popielarską, a może jest to książka przede wszystkim dla nas, ludzi z Mazur.

Żółty długopis i dobra książka.

Niech żałują ci, którzy 18 stycznia postanowili spędzić wieczór w domu i nie przyszli na spotkanie z pisarzem Tomaszem Wandzlem, autorem wydanego niedawno zbioru opowiadań „Żółty długopis”. 
Autor silnie związany jest z miejscowością Prabuty, gdzie mieszka i pracuje; tam też osadził akcję wszystkich opowiadań.
Nasz gość w zajmujący sposób mówił o pracy pisarza, okraszając opowiadane historie licznymi anegdotami. Zaskoczył nas niezwykłym wyczuciem drugiego człowieka, a zwłaszcza zrozumieniem kobiecej natury. 
Pan Tomasz jako osoba niewidoma jest pewnie dużo bardziej wrażliwy na otaczający go świat, dzięki czemu opisane w jego książkach historie są poruszające i prawdziwe. Rozmowa z nim była dla mnie nie tylko ciekawym doświadczeniem, ale i miłym akcentem na zakończenie tego pracowitego dnia i chociaż, jak to często bywa przed publicznymi wystąpieniami, trema oczywiście była, mój rozmówca okazał się osobą niezwykle pozytywna i pogodną, co skutecznie rozładowało atmosferę.

Jestem zdrowy i mam szczęśliwą rodzinę, więc mam wszystko, czego mi potrzeba- powiedział na koniec pan Tomasz Wandzel. Stwierdzenie to szczególnie zapadło w moją pamięć i sprawiło, że uczestnicy wynieśli ze spotkania mnóstwo pozytywnej energii. 

18 stycznia 2018

Pasztety do boju

"Pasztety do boju" Clementine Beauvais otrzymała tytuł Francuskiej Młodzieżowej Książki Roku 2015, w dodatku jest to powieść drogi czyli kolejny preferowany przeze mnie gatunek.
Szczerze mówiąc napaliłam się na tę książkę i poczytałam ją sobie w święta.
Powieść okazała się przezabawna, ciepła, mądra i, co tu dużo mówić, po prostu inna.
Bohaterki: Mireille, Astrid i Hakima zostają oficjalnie uznane za najbrzydsze dziewczyny w szkole.
Czy się z tego powodu źle czują?
Czy płaczą?
Jasne, że tak, w końcu to nastolatki a tytuł złotego, srebrnego i brązowego Paszteta to dla nich spore brzemię. Dziewczyny zupełnie niespodziewanie postanawiają jednak przekuć tę przykrą sytuacje w sukces. Postanawiają ruszyć na wakacyjną wyprawę rowerową do Paryża, cel tej wyprawy jest ściśle tajny. Po drodze zawiązuje się miedzy nimi przyjaźń, szorstka i wspaniała, spotyka je mnóstwo zabawnych przygód, borykają się ze zmęczeniem, zniechęceniem, uprzedzeniami i młodzieżowym hejtem a także z całkiem niespodziewanym zainteresowaniem mediów.
Dziewczynom towarzyszy były żołnierz- inwalida, brat jednej z nich i sekretna sympatia drugiej. Podczas wyprawy każda z dziewczyn odnajduje w sobie coś, co okazuje się o wiele ważniejsze niż atrakcyjny wygląd zewnętrzny.
W książce urzekło mnie niesamowite poczucie humoru głównej bohaterki- Mirelle, jej cięte riposty, i niezwykle dojrzałe, choć często szydercze przemyślenia. Równoważą one dramat sytuacji, w jakiej znaleźli się wszyscy główni bohaterowie „pasztetowej wyprawy” do Paryża.
Historia „Pasztetów” pokazuje, jak bardzo krzywdzące jest powierzchowne ocenianie, ile potencjału, dowcipu, inspiracji, mądrości posiada każdy z nas!
I ile piękna!
Jest tylko jeden kłopot: tak polubiłam te dziewczyny, że trudno mi sobie wyobrazić którąkolwiek z nich jako brzydką.
Zdecydowanie polecam