26 stycznia 2019

Naprawdę wygrywa się tylko grając fair, czyli...warta uwagi "Panika" Lauren Oliver

Ta książka to nie jest kolejna pozycja fantasy, a jednak wielbiciele "Igrzysk Śmierci", "Więźnia Labiryntu", czy "Niezgodnej" na pewno nie poczują się rozczarowani.
Panika to gra- ryzykowna, niebezpieczna, wymagająca żelaznej woli i mnóstwa zimnej krwi.
Nikt nie wie, kim są organizatorzy ani gdzie ukryli się sędziowie, którzy czuwają nad przebiegiem rywalizacji. W każdej konkurencji uczestnicy są zmuszeni do przesuwania granic i mierzenia się ze swoimi największymi słabościami. Nie da się ukryć fobii i słabych stron przed organizatorami ponieważ często są nimi twoi przyjaciele, sąsiedzi, koledzy ze szkolnej ławki- ludzie, żyjący tuż obok w małej społeczności.
Nie wiesz kto.
Nagrodą dla zwycięzcy jest pokaźna kwota pieniężna, taka, która pomoże spełnić marzenia, wyrwać się z małego, sennego miasteczka do lepszego świata.
Kto by nie chciał?
Heather mieszka wraz z młodszą siostrą i uzależniona od alkoholu mamą w przyczepie kempingowej. Jej codzienność daleka jest od sielanki. Dziewczyna skończyła właśnie liceum a uwielbiany chłopak porzucił ją dla innej. 
Nie wierzy, że w życiu może jeszcze doświadczyć czegoś dobrego.
Heather od zawsze pogardzała Paniką i tymi, którzy narażali w niej zdrowie 
i życie.
Tego lata jednak przepełniona wściekłością i żalem decyduje się podjąć ryzyko.
Gra wszystko odmienia.
Przyjaciele okazują się nie być tym, kim się wydawali, to co najważniejsze przestaje być warte funta kłaków, zawiązują się kruche sojusze, opadają maski a zagubionej, pełnej gniewu głównej bohaterce udaje się odkryć wiele prawd w tym prawdę o samej sobie.
Książka znakomicie napisana, pełna bardzo charakterystycznych postaci, trzymająca w napięciu do ostatniej strony. Czasu, który z nią spędziłam, w żadnej mierze nie uważam za stracony.
Lauren Oliver to 36 letnia Amerykanka, autorka książek fantasy: trylogii "Delirium" oraz powieści "Replika" i "7 razy dziś". Na podstawie tej ostatniej nakręcono film "Zanim odejdę", który otrzymał trzy nominacje do nagrody filmowej Teen Choise.

Misja FERIE 2019: Połowa zadań wykonana!




Pierwszy tydzień ferii za nami. Oj, sporo zdążyło się wydarzyć...

Po pierwsze cieszy frekwencja! Widać, że każda kolejna atrakcja dnia przyciąga uwagę. Robimy jedną rzecz, a już jest zainteresowanie tym, co będzie jutro. Uczestnicy naszych zajęć wracają do nas, a co i rusz pojawiają się nowe twarze.

Zaczęliśmy z wysokiego "C", bo pierwszą propozycją był teatr lalek, które dzieci najpierw wykonały, a później wzięły udział w dwóch spektaklach. Później przez dwa dni odwiedziny gości z SP2. W czwartek eksperymenty i biblioteka przemieniona w pracownię. I piątek - najpierw z podchodami, a wieczorem z turniejem gier.

Pracy przy tym wszystkim sporo, śmiechu również! Wiele robimy, aby dla dzieci - z Ostródy i przyjezdnych - były to niezapomniane ferie, z dużą ilością atrakcji i ciekawostek. Wydaje się, że misja idzie dobrze... Jesteśmy w połowie!


Przed nami drugi, bardzo twórczy tydzień! Po pierwszym tygodniu nie musimy chyba szczególnie zachęcać, ale pro forma... zapraszamy! Każdego dnia o 11:00! Ponadto w środę na wieczorne warsztaty (trzeba się zapisać, wykonując telefon do przemiłych pracowników ;) ), a w piątek na drugi turniej gier.


Hej, młodzieńcze, zostaw sanki!
Zaszczyć obecnością bibliotekarki!

18 stycznia 2019

Na mazurskó gádkie...




Mieszkamy na Mazurach (choć nieprzerwanie trwa wojna warmińsko-mazurska, ale… na Mazurach!). Rzadko się jednak zdarza – lepiej powiedzieć, że nigdy – aby ktoś do nas zagadał po mazursku. Wynika to oczywiście z różnych dziejowych zawijasów, o których tu pisać nie będę. Można o tym często posłuchać na spotkaniach historycznych w naszej czytelni. 

Tym razem usłyszeliśmy mazurską mowę w naszych progach, a wszystko w ramach promocji książki „Małi Princ”, czyli po prostu „Małego Księcia” Saint Exuperyego po mazursku. Na mazurskó gádkie prżesadżiuł Psioter ôt Sziatków, czyli po prostu Piotr Szatkowski, nasz gość i prelegent.

Spodziewał się on, że na spotkanie przyjdzie około dziesięciu osób, tymczasem sala była szczelnie wypełniona słuchaczami. Chyba doda to sporo zapału panu Piotrowi, ponieważ całą swą promazurską działalność robi przede wszystkim z pasji, z miłości do rodzimej kultury!

Oprócz „Małego Księcia” po mazursku, pan Piotr promował również pismo dla mazurów „Cech”, zbierając datki na kolejny numer. Spędziliśmy półtorej godziny w dobrej atmosferze. Po krótkiej prezentacji prelegenta nastąpiła niekończąca się seria pytań na temat języka mazurskiego (czy gwary mazurskiej? – kolejny ciekawy problem poruszony na spotkaniu), kwestii tożsamości Mazurów, a nawet życia naszego prelegenta – źródeł pasji i przestrzeni do jej realizacji.

Dzięki znaczącej ilości zakupionych przez Państwa książek, nasza biblioteka otrzymała w prezencie trzy darmowe egzemplarze. Serdecznie Państwu dziękujemy!