27 kwietnia 2018

Trochę inna półka

Warto wiedzieć, że na bibliotecznych półkach znajdują się nie tylko powieści.
Jeśli zabłądzisz między regałami, przytrafić
Ci się może książka popularno-naukowa, a nawet taka, która stanie się odpowiedzią na gnębiące duszę bolączki.
Ja czasami, choć przyznam, że nieczęsto, zaglądam do działu z psychologią.
Tym razem polecam pozycję, którą i mnie polecono w bibliotece.
I niech mi ktoś powie, że panie bibliotekarki nie wiedzą wszystkiego.
"Nigdy dość dobra" autorstwa amerykańskiej psycholog  Karyl McBride.
Na okładce tej książki znajduje się zdanie: "jak wyzwolić się spod wpływu narcystycznej matki", ja jednak uważam, że tekst ten niepotrzebnie spłyca zamysł całego dzieła, ponieważ książka dotyczy nie tylko relacji matka- córka.
Po przeczytaniu książki dość mocno uderzył mnie fakt, że osobowość narcystyczna jest często spotykanym zjawiskiem we współczesnym świecie, co może być niebezpieczne zwłaszcza dla osób, które nie potrafią się obronić przed jej zgubnym wpływem.
 Po tę książkę szczególnie powinny sięgnąć osoby, które są zmęczone własnym perfekcjonizmem, odczuwają wewnętrzną pustkę, mają poczucie, że nigdy nie są wystarczająco dobre, dręczone pytaniem czy sprawdzą się w roli rodziców lub takie, które mają poczucie, że ich wartość wynika z tego, co robią a nie z tego kim są. Może to być pomocna pozycja dla rodziców, coachów i psychologów. Książka pozwala zrozumieć czym jest narcyzm, pomaga dostrzec trudne do uchwycenia mechanizmy wpływu osobowości narcystycznej na nas, tak w domu i grupie koleżeńskiej jak i w pracy, w bardzo interesujący sposób opisuje dwie drogi, którymi podąża umysł osoby długotrwale poddanej wpływowi narcystycznego rodzica, partnera lub przełożonego. Jednym słowem rzecz niełatwa aczkolwiek ważna.
  Uważam, że ta pozycja to sam smaczek dla czytelników, którym szczególnie zależy, by lepiej rozumieć bliźnich i motywy ich postępowania, bo przecież
w życiu chodzi nie tyle o to, żeby się od razu z każdym lubić, bardzo ważne wydaje mi się natomiast, żebyśmy mimo wszystko okazywali sobie szacunek.
Książki takie jak " Nigdy dość dobra" mogą nam w tym pomóc.

26 kwietnia 2018

Drogi do wolności



W „niepodległościowym cyklu” Spotkań z historią 24 kwietnia gościliśmy Mirosława Mikulewicza, z wykształcenia i zamiłowania historyka. Tematem prelekcji były powstania narodowe jako droga do niepodległości. Prelegent opowiadał o ruchach narodowo-wyzwoleńczych od konfederacji barskiej do rewolucji 1905 roku. Słuchaczy interesowała teza: co byłoby, gdyby nie owe powstania; w jakim miejscu zaistniałaby Polska, jeśli w ogóle by była i czy dzisiaj bylibyśmy tutaj wszyscy razem. 


 

Warto pomagać ? Warto !



Odpowiedź nie powinna budzić żadnych wątpliwości. Potwierdzeniem było spotkanie uczestników warsztatów charytatywnych w cyklu „Mama i ja”, które prowadziła Pani Jolanta Jachowicz, specjalizująca się w technice scrapbookingu. Tym razem poprzeczka postawiona była dosyć wysoko – należało wykonać „Lale na tagu”. Niewtajemniczonym prowadząca opisywała kolejne etapy pracy.
Z gotowych zestawów materiałów, przygotowanych dla każdego uczestnika, tworzono niepowtarzalne lale. Trzeba też podkreślić megapracowitość Pani Joli, przygotowanie kompletów wymagało dużo czasu, wysiłku, zapału i kreatywności. Było pracowicie, twórczo, dobre humory dopisywały. A najważniejsze, że cel został osiągnięty - to wymierna pomoc dla Pana Marka.
Prędzej czy później ciąg dalszy nastąpi...nie były to ostatnie warsztaty. 

 

24 kwietnia 2018

Książka i róża



   To był inny poniedziałek...
23 kwietnia świętowaliśmy Międzynarodowy Dzień Książki i Praw Autorskich. Symbolem tego święta jest czerwona róża, dlatego godziny w bibliotece upływały w różanym klimacie. Nasi czytelnicy mieli niepowtarzalną okazję na chwilę relaksu z książką i filiżanką różanej herbaty, a do niej słodkie co nieco. W powietrzu unosił się też różany zapach, ale to jeszcze nie wszystko. Wieloletni czytelnicy biblioteki byli obdarowywani książką i oczywiście czerwoną różą. Nam, pracownikom, oraz odwiedzającym taki sposób świętowania bardzo przypadł do gustu. 








 

23 kwietnia 2018

Wiosna to dobry czas na spacery...



Po tygodniu zajęć, w piątkowe południe, najmłodsi uczniowie Szkoły Mistrzostwa Sportowego odwiedzili zamkową bibliotekę i znalazły się pod naszą opieką. I wtedy się zaczęło...

Dzieci biegały i skakały
i w ogóle się „nas” nie słuchały
Bardzo głośno krzyczały
Książki z półek ściągały

ale...

Wreszcie skupiły swoją uwagę
I ubrały twarze w powagę
Bo przy naszych różnych grach
(dostępne w bibliotece od poniedziałku do soboty)
Chętnie tu spędziły czas
"Zgadnij kim jestem", warcaby i "Sekund Pięć"
To zabawy na które największą miały chęć

Bibliotekarze i nauczyciele
Chcąc wyjaśniać reguł gier
Usiedli wreszcie z dziećmi
By objąć władzy ster

ale...

Tak się za to wzięli
Tak się zaangażowali
Ledwo okiem raz mrugnęli
sami rywalizowali

I w tym cały był ambaras
Że zagrali wszyscy naraz

20 kwietnia 2018

Pisarzem się jest, autorką się bywa...




        W czwartkowe słoneczne popołudnie gościliśmy panią Wiolettę Sawicką, autorkę powieści obyczajowych, zwłaszcza dla kobiet. Napisała trylogię „o kotku”, poza tym „Dzień cudu”, „Wyspy szczęśliwe”. Nie są to książki banalne w treści, jest wartka akcja, intryga... Samo życie. Zresztą to ono podpowiada  autorce  tematy,  ponieważ    z wykształcenia i zawodu jest dziennikarką – pracuje    w   olsztyńskim radiu i Gazecie Olsztyńskiej.
        Spotkanie przebiegało w nader sympatycznej atmosferze, co niewątpliwie jest zasługą pani Wioletty, która okazała się osobą bardzo otwartą, radosną i gadatliwą, jak sama siebie określiła. Szczerze opowiadała, jak rozpoczęła się jej przygoda z pisaniem, że była to potrzeba chwili po nieudanej „emigracji” do Szwecji. Mówiła o warsztacie twórczym - kiedy jest w szaleństwie pisania, zapomina o całym świecie. Wielokrotnie podkreślała, że ogromnym wsparciem jest mąż, który też jest zawsze pierwszym recenzentem każdej książki.
        Wiemy już, że p. Wioletta pracuje nad nową powieścią. Będzie to kontynuacja "Wysp". Premiera w połowie roku.
        W spotkaniu brały udział panie z zaprzyjaźnionej księgarni „Lexica”, u których można było kupić książki pani Wioletty, by potem stanąć w kolejce po autograf.
        Oby więcej było tak udanych spotkań!

13 kwietnia 2018

Szczęśliwa wyspa literatury kobiecej

Powiem tak: nie sięgam po książki zaliczające się do literatury kobiecej, nie przepadam
za słodkimi romansami, nie lubię czytać
o łzawych dramatach i głupstwach popełnianych z...głupoty.
Sięgam raczej po powieść historyczną, mroczny gotycki romans  lub po prostu po kryminał.
I nagle wyzwanie: trzeba poczytać książki pani Wioletty Sawickiej, ponieważ (uwaga!): będzie z nią spotkanie już 19 kwietnia w czytelni w zamku..

Podczytuję trochę trzy pierwsze książki
i to, co szczególnie rzuca mi się w oczy, to niebywale lekkie pióro i umiejętność takiego zawiązania akcji, że właściwie od samego początku człowiekiem targa ciekawość: jak też skończy się ta historia.

Opieram się jednak, bo przecież ja nie czytuję takich książek.
Niestety.
Przy  Wyspach Szczęśliwych  mur moich uprzedzeń pada i rozsypuje się
w drobny mak. Historia zaczyna się w taki sposób, że nie da się jej tak zwyczajnie porzucić w pół strony, a potem robi się już tylko coraz mroczniej, coraz ciekawiej, aż do momentu, gdy moją wyobraźnię pokrywa gęsia skórka
i ,z jednej strony, nie mogę się doczekać zakończenia, a z drugiej, kompletnie nie wiem, co ze sobą zrobię, jak skończę już czytać. Jest więc sprytna intryga, którą śmiało można nazwać kryminalną, jest mroczna tajemnica i jest kawałek historii - o wiele straszniejszy niż w powieściach fantasy, bo prawdziwy. Pojawia się też miłość, całkiem inna niż zwykle ją piszą.

"Wyspy szczęśliwe" to historia dwóch kobiet. Pierwsza z nich to Joanna, która pada ofiarą zdrady najbliższej osoby. Z dnia na dzień wszystko, czym
się otaczała i w co wierzyła, okazuje się być wyrafinowanym kłamstwem. Obdarta z poczucia bezpieczeństwa, oszukana i przerażona musi wytrwać, żeby ochronić jedyne co jej pozostało - córeczkę.
Druga to Marta, rdzenna mieszkanka Mazur, która w dzieciństwie przeżyła nieopisaną tragedię. Złamana i okaleczona  nie zatraciła jednak woli życia. Jej ciepło i dobroć sprawiają, że ludzie do niej lgną, a ona potrafi ich objąć swoim wielkim sercem.
Obydwie kobiety z pozoru kruche i bezbronne okazują się prawdziwymi wojowniczkami, a dla nas, czytelników, staje się jasne, że świat nie zawsze wygląda tak, jak sobie wymarzymy, co wcale nie znaczy, że nie może być wspaniały.
Wyspy szczęśliwe to książka, która natchnęła mnie optymizmem, zaciekawiła, zezłościła i wzruszyła, książka pełna bohaterów, których chętnie zaprosiłabym do swojego życia.

Na koniec jeszcze raz przypomnę: Spotkanie z panią Wiolettą Sawicką już w najbliższy czwartek w czytelni w zamku o godzinie 18.00. 
Spotkajmy się tam.

11 kwietnia 2018

Mamy za sobą marcową odsłonę konkursu "Na obcasach przez literaturę", którego  bohaterką była Olga Tokarczuk. Nieco  mniej było odważnych czytelniczek, które chciały zmierzyć się z  twórczością tej pisarki.  
Naszą bohaterką została Pani Anna Starczewska, wierna czytelniczka biblioteki zamkowej. Pani Anna z uśmiechem prezentuje nagrody: książkę i dyplom oraz, co najistotniejsze, wizytówkę biblioteki - ekotorbę. Dziękujemy za udział oraz za pozytywną energię, którą Pani Anna zawsze przynosi odwiedzając bibliotekę. 
Trwa kwietniowa odsłona... na tapecie Maria Konopnicka.   

10 kwietnia 2018

Na spacerek z księgozbiorem czyli pani bibliotekarka w przedszkolu.

Miło jest czasami wyprowadzić księgozbiór na spacer, tym bardziej, że jest wiosna i wiatr coraz cieplejszy przyjemnie porusza niesionymi pod pachą zbiorami baśni i wierszyków.
Gdzie podąża nasza pani bibliotekarka?
Niedaleko, bo do przedszkola.
W przedszkolu, jak to w przedszkolu, są tańce, zabawy, różne zajęcia,
ale pani bibliotekarki jeszcze tam nie było, tym większa jest radość i ciekawość licznej grupki dziarskich trzylatków.
Dzieci znają już panią Mirkę, bo odwiedzały bibliotekę nie raz, nie dwa,
ale pani Mirka jest w przedszkolu po raz pierwszy, nic więc dziwnego, że aby poczuć się pewniej, potrzebuje ciepłego powitania.
Z tym akurat żaden przedszkolak nie ma kłopotu, serdecznościom więc staje się zadość.
Pani bibliotekarka wcale nie wie, czy dzieciaki będą chciały słuchać przygotowanej przez nią do poczytania bajki o higienie osobistej, dlatego
na wszelki wypadek pyta najpierw dzieci, jak to jest u nich z myciem. Dzieciaki odpowiadają, że owszem mycie jest im znane, myją się często
i ochoczo, nie zapominając o zębach i okolicach uszu. Przedszkolaki wiedzą też czemu mycie ma służyć i że tego, kto nie dba o higienę spotkać mogą przykre konsekwencje.
Tak właśnie rzecz się miała z księciem Oliwierem, który nie chciał się myć. Książę uważał, że zbyt częste mycie jest bezcelowe, czym doprowadzał
do rozpaczy rodziców, siostrę i dworzan. W końcu jednak dzięki sprytnej pałacowej intrydze udało się przekonać Oliwiera, że codzienne dbanie o siebie i swoje otoczenie może przynosić wiele pożytku.
Zabawną historię księcia- brudaska i jego rodziny dzieci usłyszały dzięki przyniesionej i przeczytanej przez panią bibliotekarkę książce "O księciu Oliwierze, który nie chciał się myć" autorstwa Patricka Bensona. Opowieść wcale nie jest krótka, dzieci jednak słuchały z taka uwagą, że pani Mirka
nie miała serca przerywać opowieści i przeczytała ją w całości.
Mimo to "Książę Oliwier" jeszcze tego samego dnia został wypożyczony.
A przecież o to właśnie chodzi, by księgozbiór mógł wyjść na spacer.

6 kwietnia 2018

Dzieła niedokończone...


Gościem kolejnego spotkania z cyklu Kanapa Coolturalna był człowiek-orkiestra Tomasz Gudaczewski. Przed laty znany pracownikom biblioteki jako stały czytelnik, stopniowo dawał się odkrywać jako osoba wielu talentów.

Spotkanie było okazją do zobaczenia prac z różnego okresu twórczego. Pan Tomasz mówił o fotografii - zdradzając, że nasza lokalna "Dolina jak z bajki" znajduje się za Lichtajnami (autor zdjęć ostrzega: uwaga na wypas byków w tym rejonie!) - później o grafice, a na końcu o malarstwie. Wiele słów autor poświęcił wątkom, które go inspirują. W ostatnim czasie jest to przede wszystkim motyw uchodźców. Pan Tomasz podkreślał za każdym razem, że w sztuce interesuje go "człowiek jako taki".

Prace autora można zobaczyć w czytelni i w przedsionku naszej biblioteki. Wśród nich znajdują się trzy ogromne obrazy, które nie są skończone (prace nad nimi trwają). Jest to dla naszych czytelników rzadka okazja, aby zobaczyć proces twórczy, a nie tylko rezultat końcowy. Zapraszamy!

4 kwietnia 2018

"A ja mam taki gust wypaczony, że lubię wrony..." :)

Łubieński Stanisław -”12 srok za ogon”

Dwanaście srok za ogon” to nie za duża książeczka 195 s. wydana przez Wydawnictwo Czarne. Teoretycznie książka o ptakach o pasji ich obserwowania. Praktycznie jest to,
jak ktoś bardzo trafnie określił, książka-patchwork.
Znajdziemy w niej nie tylko wyczerpujące informacje o przeróżnych ptakach, podane w osobisty, czasami bardzo wzruszający sposób ale też opowieści o ptasiarzach – angielski odpowiednik słowa – birdwatcher, obserwatorach ptaków, czasami aż za bardzo pochłoniętych przez swoją pasję . Odnajdziemy tu wątek związany z naszym regionem, dr. Friedrich Tischler, to pochodzący z dawnych Prus Wschodnich obecnie Warmii i Mazur – jeden z najwybitniejszych niemieckich ornitologów, mieszkający przed wojną w majątku Lusiny, położonym 60 km na północ od Olsztyna.
Rodzina Tischlerów kładła duży nacisk na wykształcenie dzieci ale to jednak pasja zdecydowała, że młody Friedrich od najmłodszych lat zbierał rośliny do herbarium i kolekcjonował owady. Prowadził Vogelbuch, dziennik w którym notował obserwacje dotyczące ptasich zwyczajów, głosów. Polował a ustrzelone ptaki preparował. W 1914 roku ukazała się jego pierwsza książka „Ptaki prowincji Prusy Wschodnie.
Łubieński opowiada też o swoich przygodach, podczas podróży ptasiarza-obserwatora ale również o tym, jak się wszystko zaczęło o swojej rodzinie, znajomych o dzieciństwie w czasach PRL-u.
Bardzo ciekawym kawałkiem tego „patchorku” są nawiązania do ptaków w malarstwie, literaturze i filmie. Opowieści o książkach , atlasach i różnego rodzaju „ptasich” opracowaniach.
Kolejny niesamowity kawałek patchworku, to ptasia migracja, Łubieński nazywa ją „heroiczną epopeją”. Niesamowity jest fakt, że są ptaki (szlamiki), które podczas jednego lotu, pokonują Pacyfik czy mysikróliki, najmniejsze ptaki Europy, przelatujące przez Bałtyk ze Szwecji.
Dwanaście srok za ogon” posiada wiele „kawałków”, tworzących piękny patchwork, ujawniający talent autora - humanisty, przyrodnika, człowieka ciekawego.
Świat ptaków jest bardzo obecny w naszym, zauważajmy go i doceniajmy.
Dodatkowo, polecamy ciekawy tekst o Friedrichu Tischlerze „Co zdarzyło się w Lusinach” opublikowany na stronie.
http://pepegohistorie.pl/2015/07/29/co-zdarzylo-sie-w-lusinach/

                                                                           Ag.