15 kwietnia 2021

Ballada o lutniku

 

Wiktor Paskow: „Ballada o lutniku”, Wydawnictwo Poznańskie, tłumaczenie z języka bułgarskiego Mariola Mikołajczak, 2020. Imię i nazwisko tłumaczki znajduje się nie tylko na stronie tytułowej, ale także wyjątkowo na okładce. Książka zawiera posłowie od tłumaczki i jest wydana w bardzo ciekawej szacie edytorskiej.

Czas, w którym zostaje opowiedziana ta historia, ujmuje lata pięćdziesiąte w komunistycznej Bułgarii, kiedy to, cytując z posłowia tłumaczki, „życie kulturalne prawie zamarło, a wszystko to, co wiąże się z prawdziwym człowieczeństwem – dobro, prawda, moralność stawało się pustymi frazesami”. Jednak „Ballada o lutniku” weryfikuje to stwierdzenie, udowadnia, że nawet w skrajnie trudnych warunkach życia można zachować człowieczeństwo, wszystko zależy od nas samych, niby niewiele albo aż tyle.

Mówi się, że zmarli żyją dalej tu na ziemi tak długo, jak długo przechowujemy pamięć o nich. Tak właśnie jest z tą historią; jest ona wspomnieniem, wydobytym z pamięci dorosłego już narratora Wiktora, który, porządkując rodzinne papiery, trafia na dwa listy od Georga Józefa Heninga i przypomina sobie nieżyjącego już przyjaciela i miniony czas dzieciństwa. Od tego momentu narracja w książce prowadzona jest z punktu widzenia kilkuletniego Wiktora, którego przeznaczeniem miała być muzyka, tak przynajmniej zakładali jego rodzice. Miał zostać sławnym skrzypkiem jak jego ojciec i ojciec jego ojca. Wiązało się to z wykonaniem dla niego skrzypiec w unikatowym małym rozmiarze, tzw. ósemek.

Wizyta u mistrza lutnictwa, Czecha Georga Heninga zostawi trwały ślad w życiu Wiktora, ukształtuje jego niezwykłą wrażliwość, sposób patrzenia na świat i ludzi. Czułość, z jaką mistrz zwracał się do dziecka nazywając go „król, mały król Wiktor, „złote dziecko”, „mały król Infant”; tajemnicze wręcz magiczne wówczas dla Wiktora słowa: werniks, terpentyna, zapachy; w reszcie sam wygląd Heninga, „karła-czarodzieja” o ciepłych szorstkich dłoniach, zgarbionej sylwetce, rozmytych oczach i czas, gdy na piąte urodziny otrzyma przepiękne skrzypce, na widok których zaniemówi i z emocji się rozpłacze pozostaną w jego pamięci na zawsze. Utrwalą w nim tęsknotę za tym czasem.

Rodzice Wiktora żyją bardzo biednie, tak jak pozostali mieszkańcy starej przedwojennej kamienicy. Ojciec, oprócz grania na skrzypcach w teatrze, dorabia na okazyjnych występach, mama, wykluczona z bogatej rodziny za to, że wyszła za muzyka, czyli w ich mniemaniu człowieka niemającego poważnego zawodu, dorabia, szyjąc w domu. Pomimo trudnej codzienności rodzina wspiera się i szanuje. Marzeniem mamy Wiktora jest piękny drewniany kredens postrzegany jako wyznacznik statusu rodziny. Ojciec, wiedząc, że ich na niego nie stać, postanawia sam go zrobić. W tym momencie drogi Wiktora i Gustawa Heninga znowu się krzyżują. Nie mając miejsca w swoim mieszkaniu, ojciec zwraca się z prośbą o możliwość wykonania kredensu w pracowni-piwnicy Heninga. Okazuje się, że zastają mistrza żyjącego w strasznych warunkach, schorowanego, niemającego nic do jedzenia, żyjącego samotnie i w zapomnieniu. Postanawiają za wszelka cenę mu pomóc. Jest to niesamowita batalia.

Ta książka jest nie tylko o przyjaźni, o tym, że mając niewiele, można i tym podzielić się z innymi, o tym, że należy chronić słabszych, o starości, o miłości do muzyki, o pasji tworzenia.

Kiedy Hening już wie, że odejdzie z tego świata, postanawia wykonać ostatnie skrzypce; są to „skrzypce dla Boga”, idealne, najlepsze jakie stworzył. To, w jaki sposób pracuje nad nimi, jak dobiera drewno do ich wykonania, jak pokonuje swoje słabości poprzez pracę i cel, które dają mu siłę, pokazuje jego wielkość i mistrzostwo. Wiktor, tak często jak to jest możliwe, jest z nim, rozmawia, obserwuje.

Mimo że opowiedziana historia jest smutna, to patrzenie na nią przez pryzmat wrażliwego dziecka ujmuje nas delikatnością, czułością, a przemycany humor dopełnia ją. Jest to opowieść uniwersalna, ponadczasowa i naprawdę wyjątkowa.

Polecam ! Książka jest dostępna w naszej bibliotece.

Ag.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz